ADV
KulturaWiadomości
na czasie

Żywe dziedzictwo kulturowe jest bliżej, niż myślimy – przy wigilijnych uszkach

Większość z nas przechodzi przez grudzień w transie przygotowań: ubieramy choinkę, planujemy świąteczne menu, szukamy prezentów. Ale co, jeśli te gesty to nie tylko sentymentalna tradycja, lecz precyzyjny zapis dawnych lęków i nadziei? Co, jeśli każdy z nich jest echem paktu, jaki nasi przodkowie zawierali z naturą, by przetrwać najdłuższą noc w roku?

To, co dzieje się w naszych domach 24 grudnia, to moment, w którym każdy z nas staje się depozytariuszem niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Kiedy lepimy uszka czy ubieramy choinkę, sprawiamy, że to dziedzictwo żyje. Ono trwa dzięki naszemu odtwarzaniu go w domach – to nasze kulturowe DNA, które definiuje nas silniej niż mury zabytkowych kamienic.

Rzadko zadajemy sobie pytanie, dlaczego Boże Narodzenie obchodzimy właśnie 25 grudnia. Co ciekawe, przez pierwsze wieki chrześcijaństwa data narodzin Jezusa nie była jednoznaczna. Dopiero w 353 roku Kościół postanowił przenieść Boże Narodzenie na 25 grudnia, czyli dzień, który w świecie antycznym był świętem narodzin niezwyciężonego Słońca.

Nie był to przypadek. Data ta pokrywa się z momentem zimowego przesilenia – czasu, gdy po najdłuższej nocy w roku światło zaczyna powracać. Przykładowo, dla Słowian był to okres Szczodrych Godów, symbolicznego „styku lat”, zawieszenia codzienności i odradzania się sił natury. To właśnie z tego wielowarstwowego dziedzictwa – łączącego obserwację przyrody, wierzenia i wspólnotowe rytuały – wyrasta współczesna Wigilia.

Wigilijny stół to „kuchnia archaiczna” – jemy to, co pochodzi z lasu, pola i wody, bo według wierzeń są to pokarmy dusz. Tradycyjnie ustawiane puste nakrycie, to pierwotnie rezerwacja dla ducha przodka, bo dawniej wierzono, że zmarli wracają, żeby sprawdzić, jak radzi sobie rodzina.

Równie ważne są powszechnie używane symbole więzi: choinkowy łańcuch musiał być nieprzerwany, by śmierć ani kłótnie nie rozdzieliły domowników. Z kolei łamanie się opłatkiem to echo starożytnego pobratymstwa i „pokoju bożego”, czyli momentu, w którym wygasały wszelkie spory.

Wiele wigilijnych symboli, które dziś traktujemy jako oczywiste dekoracje, ma znacznie głębsze znaczenie. Przykładowo sianko pod obrusem, które dzisiaj postrzegamy jako odwołanie do stajenki, w tradycji ludowej pełniło rolę symbolicznej ofiary składanej ziemi i domowi w zamian za pomyślność, urodzaj i ciągłość życia. Po wieczerzy siano wykorzystywano dalej: trafiało do sadów i zwierząt, by włączyć cały dom i gospodarstwo w magię wigilijnej ochrony.

Okruchy ze świątecznego stołu również nie mogły się zmarnować – zbierano je z szacunkiem i rozsypywano w ogrodach lub dodawano do ziarna siewnego wierząc, że przeniosą na ziemię pomyślność tej wigilijnej nocy. Podobnie resztki potraw i kości z ryb trafiały do zwierząt gospodarskich nie jako zwykłe pożywienie, lecz jako element ochronnego rytuału. Zwierzęta karmione wigilijnym sianem, opłatkiem czy makiem, zostawały symbolicznie włączone w krąg domowej wspólnoty i zabezpieczone przed chorobą oraz złym losem. Wigilia obejmowała więc całość świata gospodarstwa – ludzi, przyrodę i zwierzęta.

Zanim pod koniec XVIII wieku z terenów Niemiec przywędrowała do nas klasyczna choinka (początkowo głównie do domów mieszczańskich i dworów), na wsiach „królowała” podłaźniczka. Był to czubek jodły lub świerku, zawieszany u powały, czyli pod sufitem, koniecznie czubkiem do dołu. Wiecznie zielone igliwie dawnej podłaźniczki i współczesnej choinki to symbol zwycięstwa nad śmiercią i zimowym letargiem.

Tak naprawdę każdy oczywisty dla nas element świętowania ma swoje źródło w znacznie odleglejszych czasach i symbolice niż nam się to wydaje. Przykładowo kolęda dzisiaj kojarzy nam się z pieśnią lub wizytą duszpasterską, ale dla naszych praprzodków było to pojęcie znacznie szersze, zaś pierwsza gwiazdka dziś utożsamiana z Gwiazdą Betlejemską, dla naszych praprzodków była potwierdzeniem, że Słońce zaczyna „odzyskiwać” moc.

To wszystko pokazuje, że współcześnie, nawet nieświadomie, wciąż kultywujemy bardzo stare elementy naszego niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Pod chrześcijańskim świętowaniem Bożego Narodzenia pulsują nasze wspólne korzenie. To niematerialne dziedzictwo jest skarbem, który kultywujemy co roku nawet wtedy, kiedy nie mamy świadomości tych rytuałów i towarzyszących im symboli.

Image by Irek Marcinkowski from Pixabay

dr Anna Mazurek – Autorka jest doktorem nauk prawnych, MBA, nauczycielem akademickim w Akademii Tarnowskiej i specjalistką w zakresie prawnej ochrony dziedzictwa kulturowego, członkini Stowarzyszenia Komitet Ochrony Zabytków i Dóbr Kultury oraz społeczna opiekun zabytków powiatu tarnowskiego.

Podobne artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

For security, use of Google's reCAPTCHA service is required which is subject to the Google Privacy Policy and Terms of Use.

Back to top button