ADV
Wiadomości

Niezapominajka – powrót do dzieciństwa

Od listopada ubiegłego roku w Wokowicach funkcjonuje Izba Regionalna o wdzięcznej nazwie „Niezapominajka” – wspólne dzieło grupy miłośników, na czele których stoi główny jej inicjator, Piotr Styrna. W niewielkim pomieszczeniu budynku leżącego w bezpośrednim sąsiedztwie z remizą OSP zgromadzone zostały eksponaty, dokumenty, stare fotografie i dawne sprzęty codziennego użytku ściśle związane z historią tej wioski.

Wokowice liczą około 500 mieszkańców, co stanowi zaledwie jeden procent całej populacji gminy Brzesko. Mogą jednak pochwalić się historią, której niejedna miejscowość może im pozazdrościć. Wystarczy zajrzeć do „Niezapominajki”, by się o tym przekonać.

Sołtys Wokowic, Ewelina Damasiewicz, pytana o Izbę Regionalną, kieruje nas do Piotra Styrny, bo podkreśla, że powstanie tej izby to w głównej mierze jego dzieło. W ten sposób docieramy do pełnego energii przedsiębiorcy, który – jak twierdzi – historią swojej rodzinnej miejscowości zainteresował się dopiero rok temu.

W godzinach pracy zajmuje się tzw. wykończeniówką, a wolny czas poświęca swojej nowej pasji, która najbardziej uzewnętrznia się z chwilą przekroczenia progu utworzonej przez niego izby. Potrafi godzinami opowiadać o zasłużonych mieszkańcach Wokowic i osobach z tą wioską związanych, a nazbierało się ich w wieloletniej historii sołectwa kilkakrotnie więcej niż aktualna liczba mieszkańców. Na temat każdego znajdującego się tutaj eksponatu ma obszerną wiedzę, którą potrafi w barwny sposób przekazać. Po prostu urodzony kustosz.

Wzięło mnie w maju

Piotr Styrna przyznaje, że wcześniej historią interesował się nieszczególnie. Jak mówi: – Wzięło mnie jakoś rok temu, w maju. Sam nie potrafi określić, co stało się asumptem do nowej pasji. Być może zachowane u jego babci dawne sprzęty – stół z zabytkowego dworu, stare żarna. Od tego zaczęło się zbieranie wszelkich przedmiotów mających historyczną wartość. Nawet nie zauważył, kiedy dołączyli do niego niektórzy mieszkańcy, którzy zaczęli przekazywać mu zachowane w ich domach stare narzędzia – na przykład stara strażacka prądownica z początków ubiegłego wieku, kicorek do ściągania strzechy, gilotyna do jej cięcia i wiele innych. Dużo rzeczy podarował mu jego teść, Grzegorz Goncarz. Część została zakupiona na internetowych aukcjach. Większość tych przedmiotów wymagała konserwacji, ale dla specjalisty od wykończeniówki nie stanowiło to żadnego problemu.

Wraz z gromadzeniem historycznych ciekawostek trwało poszukiwanie lokalu, w którym można by je wyeksponować. Miejsce znalazło się dość szybko. W sąsiedztwie strażackiej remizy znajduje się budynek kaplicy, a w nim akurat było opustoszałe pomieszczenie, które niegdyś pełniło funkcję gospodarczą, przez pewien czas mieściła się tutaj siłownia. Lokal niezbyt duży, ale jego powierzchnia na początek musi wystarczyć. Najpierw trzeba go było jednak wyremontować.

Powrót do dzieciństwa

Remont rozpoczął się we wrześniu i przebiegał na tyle szybko, że już w listopadzie miało miejsce wydarzenie, które Piotr Styrna określa jako wstępne otwarcie „Niezapominajki”, takie nieoficjalne. Kto tutaj zagląda? Okazuje się, że najczęściej ludzie starsi, którzy z rozrzewnieniem przyglądają się starym sprzętom, a na dawnych fotografiach rozpoznają zapamiętane twarze przodków, którzy rozsławili Wokowice, a wielu z nich miało istotny wpływ na ich rozwój. Wpatrując się w te przedmioty, fotografie, dokumenty i książki przenoszą się – jak sami mówią – w czasy dzieciństwa i młodości. Panu Piotrowi marzą się zorganizowane wycieczki szkolne. Wiadomo, że teraz jest to raczej niemożliwe, bo stan epidemiczny nadal obowiązuje. Może coś w tej materii drgnie we wrześniu. Na razie wraz z gronem przyjaciół zainteresowanych rozwojem izby starają się ją promować.

W kilku gazetach ukazały się informacje o „Niezapominajce”. Oni sami wydali folder, w stworzeniu którego pomogli między innymi pani sołtys, Tomasz Kargol i Andrzej Pudełko. Ten ostatni wprawdzie jest mieszkańcem Maszkienic, ale pochodzi z Wokowic i z nimi jest na zawsze emocjonalnie związany. Redakcją i projektem folderu zajął się Lucjan Kołodziejski, historyk z Borzęcina. Koszt wydawnictwa pokryli z własnych kieszeni. Wiadomość o istnieniu izby przekazywana jest również metodą tradycyjną i sprawdzoną – z ust do ust. Warto ją rozpowszechniać, bo na każdym może zrobić wrażenie.

Znamienici przodkowie

W malutkim pomieszczeniu powietrze gęste jest od historii. Stare meble, sprzęt gospodarstwa domowego, strażackie atrybuty sprzed lat, nawet rząd starych ławek odzyskanych ze zlikwidowanej tutaj przed laty szkoły. Wśród mebli wyróżnia się szlufanek, drewniany pierwowzór dzisiejszej wersalki, w zamierzchłych czasach używany przez biedotę. Na stołach stare dokumenty i książki, niektóre pochodzące z domu księży Czosnków, większość przekazana przez okolicznych mieszkańców. Wśród nich książka autorstwa profesora Kazimierza Wesołowskiego, którego dziadkowie pochodzili z Wokowic. Sporo jest materiałów dotyczącej cenionej tu rodziny Bieńków. Na przykład Jan Bieniek służył w armii Hallera, w latach 1940-1943 pełnił funkcję sołtysa, był zasłużonym działaczem miejscowej OSP, w 1943 roku zginął w Auschwitz. W zbiorach znajduje się też odznaczenie nadane Marianowi Pamule, zatwardziałemu antykomuniście walczącemu z PRL-owską władzą. Warto tutaj dodać, że jego brat, ksiądz prałat Józef Pamuła jako pierwszy w historii Czchowa otrzymał Honorowe Obywatelstwo tego miasta.

Jeśli spojrzeć na ściany, to uwagę przyciągają archiwalne dokumenty i mnóstwo wycinków prasowych poświęconych Wokowicom. Oczywiście nie brak starych fotografii, z których część została odkupiona od znanego kolekcjonera Marka Sukiennika. Cała ta kolekcja robi wrażenie, jedynym mankamentem jest rzucająca się w oczy ciasnota.

A może skansen?

Aktualnie najpilniejszą sprawą jest powiększenie powierzchni tego swoistego muzeum, bo kustosz z Wokowic nadal poszerza zgromadzoną do tej pory kolekcję. Cały też czas szpera w historycznych źródłach. Zebrał już sporo materiałów, które mają posłużyć do powstania poświęconej Wokowicom monografii. Warto tutaj dodać, że on sam wykonuje wiele „zabytkowych” przedmiotów wzorując się na starych fotografiach. Jego największym marzeniem jest zakup jakiejś znajdującej się na terenie wioski starej drewnianej chaty, w której chciałby urządzić skansen z prawdziwego zdarzenia, wykorzystując przy tym przyległe do chaty obejście. Zanim do tego dojdzie, zaprasza do zwiedzania „Niezapominajki”. Warto skorzystać z tego zaproszenia, bo jest co oglądać, a kustosz potrafi ciekawie o każdym eksponacie opowiadać. On sam liczy na dalszą pomoc ze strony mieszkańców, zwłaszcza tych starszych, aby izba cały czas wzbogacała się o nowe przedmioty.

IB

Podobne artykuły

Back to top button