ADV
Religia
Trending

Czchów. Misyjne wakacje z Bogiem na Kozieńcu

W Czchowie na Kozieńcu trwają Misyjne Wakacje z Bogiem. Wielu z uczestników już od lat jest zaangażowana w misje, znają wielu misjonarzy i chcą tu wrócić.

Galeria zdjęć / Tarnowski Gość Niedzielny <==

Nie tylko ze względu na pyszną kuchnię, którą sobie chwalą. Wczoraj na kolację była pizza, ale każde danie zbiera tu pochwały uczestników. Wielu z nich podobają się też animatorki, a właściwie posługa animatora misyjnego. Niemal wszyscy deklarują, że chcieliby zapisać się do Szkoły Animacji Misyjnej.

W trwającej obecnie w Domu Formacji Misyjnej Diecezji Tarnowskiej im. ks. Jana Czuby na Kozieńcu oazie uczestniczy 33 młodych ludzi – to najczęściej uczniowie klasy szóstej, siódmej, ósmej i pierwszej szkoły średniej. Ten turnus prowadzą ks. Szczepan Wajda i czterech animatorów – dwie animatorki z Mogilna – Dominika i Martyna oraz dwóch kleryków tarnowskiego seminarium – Daniel z Muszynki (parafia Tylicz) i Ozyrys z Republiki Środkowoafrykańskiej. Każde z nich opiekuje się jedną z czterech grup, choć żadna nie ma szans wygrać w piłkę nożną z klerykiem Ozyrysem. Aktywność fizyczna to zaledwie jeden promil tego, co na tej oazie się dzieje.

Codziennie poznają postać świętego lub świętej związanych z misjami. Pracują w grupach, w których realizują zadania związane z Papieskim Dziełem Misyjnym Dzieci lub Pismem Świętym. Wczoraj nagrywali na zadany temat filmik, dzisiaj tworzyli plakaty. Każdy też otrzymał specjalne zaproszenie na adorację Najświętszego Sakramentu, która odbywa się dzisiaj. Pierwszy piątek to jedyny dzień, w którym nie ma pogodnego wieczoru. Poza tym każdy spędzony jest na zabawach integracyjnych. Byli też na pieszej pielgrzymce w Tropiu u świętych Świerada i Benedykta. W planach jest także spotkanie z misjonarzem ks. Tomaszem Fajtem, który na co dzień pracuje w Boliwii.

O misjach opowiadają im też wiele opiekunowie. Kleryk Ozyrys o swoim kraju – Republice Środowoafrykańskiej, a ks. Wajda dzieli się swoim doświadczeniem stażu misyjnego. W czasie formacji seminaryjnej był dwa razy w Peru, ale przez 6 lat należał też do Ogniska Misyjnego. Przez rok był jego prezesem.

– To doświadczenie stażu misyjnego było dla mnie bardzo ważne, poszerzyło mój horyzont patrzenia na Kościół, na wiarę, na to, co w niej najważniejsze. W Peru jest ona wyrażana inaczej niż u nas. Gdyby człowiek zatrzymał się tylko na tym, co zewnętrzne, na tradycji i zwyczajach, mógłby stwierdzić, że wiary tam nie ma, a jest – tylko inaczej przeżywana – tłumaczy.

Będąc w Peru za drugim razem, wręcz doświadczył – jak mówi – kryzysu misyjnego.

– Wtedy przez miesiąc byliśmy u ks. Wiesława Mikulskiego, który pod opieką duszpasterską miał 100 wiosek. Zacząłem autentycznie zastanawiać się nad tym, jakie są owoce jego pracy, skoro on może być w jakiejś wiosce raz na kilka miesięcy, a sekty działają tam cały czas.

Wróciłem stamtąd załamany tym, że jest tam tak mało księży, a tak wiele potrzeb, ale to też pokazało, jak bardzo ofiara życia misjonarza jest Bożym dziełem, jak jest potrzebna, jak misjonarz cały swój trud musi oddać Panu Bogu, nie licząc nawet na to, że jeszcze za jego życia będą tam oazy takie jak u nas, codzienna adoracja Najświętszego Sakramentu i tłumy w kaplicach.

Tam ks. Wiesław przed Mszą św. organizował katechezy i mówił o tym, czym jest Msza św., bo wiele osób miało w niej uczestniczyć po raz pierwszy w swoim życiu. I to były w większości osoby w wieku uczestników naszej oazy. Dla nas nie do pomyślenia – zauważa kapłan.

Na oazie młodzi każdego dnia uczestniczą w Mszy św. Starannie się też do niej przygotowują poprzez szkołę śpiewu i liturgii. Mają też poranną modlitwę i wieczorne nabożeństwo. Większość z nich już zaangażowana jest w działalność misyjną w swoich parafiach, w PDMD albo są kolędnikami misyjnymi. Znają też wielu misjonarzy.

Chłopcy z bocheńskiej parafii św. Pawła znają ks. Tomasza Kuliga – misjonarza w Boliwii i ks. Pawła Dąbrowę – misjonarza w RCA. Kiedyś pracowali w ich parafii. Dziś dzięki mediom społecznościowym mogą obserwować ich pracę na misjach. Zuzia z parafii św. Antoniego z Krynicy-Zdroju z dumą mówi o pochodzącej z jej parafii Izabeli Cywie – wolontariuszce misyjnej. Dziewczęta z Trzetrzewiny także mają swoją krajankę – zmarłą w tragicznych okolicznościach misjonarkę s. Czesławę Lorek, która jest pochowana w Kongo. Można by tak jeszcze długo wyliczać, bo uczestnicy są z wielu parafii nie tylko z naszej diecezji, ale także kieleckiej, od bp. Jana Piotrowskiego – byłego misjonarza, a dziś przewodniczącego Komisji KEP ds. Misji.

FOTO GOŚĆ

BEATA MALEC-SUWARA /

Podobne artykuły

Back to top button